Nie jestem rozciągnięta!

szpagat - nie jestem rozciągnięta
Awatar kasiadabrowska

Obalamy jogowe mity – część 2! Nie jestem rozciągnięty, nie jestem rozciągnięta – nie nadaję się na jogę. Gdybym dostawała 1zł za każdym razem, kiedy słyszę te słowa, miałabym dom z basenem 😀

Wchodzimy na social media, wpisujemy hasło „joga”. Co widzimy? Szczupłe panie zawiązane w precelki lub stojące na małym palcu lewej dłoni. Myślimy „wow, ja bym tak nie umiał/a”.

Czasami są też osoby, które w przeszłości tańczyły lub uprawiały gimnastykę artystyczną. U niektórych jest to związane z naturalnymi predyspozycjami ciała, jak np. hipermobilność (która ma swoje plusy, ale wymaga też mądrego prowadzenia). Jednak te precelki i stanie na rękach to najczęściej wynik wieloletniej pracy na macie.

Może ciężko w to uwierzyć, ale kiedy 10 lat temu sama stanęłam na macie, nie umiałam dotknąć dłońmi stóp. Miałam wrażenie, że mój kręgosłup złamie się w pół, o wzięciu głębokiego oddechu nie było mowy. Po około roku praktyki samodzielnej wybrałam się na pierwszą lekcję Ashtangi, po której 2 dni nie umiałam samodzielnie wstać z łóżka – zakwasy były mordercze. Jako dwudziestokilkulatka, większość czasu siedząca przez komputerem lub na zajęciach na uczelni czułam, jakby moje ciało robiło mi psikusa.

Po kilku kolejnych zajęciach Ashtangi zauważyłam, że z nieco większą łatwością jestem w stanie wykonać niektóre pozycje. W skłonie dłonie zeszły na łydkach nieco niżej, ból kręgosłupa doskwierał mniej. To właśnie słyszę najczęściej od swoich uczniów – że już po kilku praktykach czują się lepiej. Oczywiście nie jest to reguła, bo zdarzają się ciała, które potrzebują więcej czasu lub innego traktowania. I jest to jak najbardziej ok! Każdy ma swoją ścieżkę, ale póki na niej pozostajemy, mamy szansę na rozwój.

Mówimy tu oczywiście jedynie o fizycznym aspekcie jogi.

Praca i zmiany na poziomie mentalnym do każdego przychodzą w swoim czasie. Joga pracuje w nas wtedy, kiedy pozwalamy sobie na regularność i pozostajemy na mądrej ścieżce, z szacunkiem podchodzimy do swoich ograniczeń. Kiedy to będzie? Dla każdego w jego własnym czasie. A zacząć można zawsze, bez względu na miejsce, z którego zaczynamy.

Warto tu zaznaczyć, że nie chodzi o osiąganie konkretnych efektów czy opanowanie coraz trudniejszych asan. Oczywiście, ciało będzie się zmieniało i będziesz to zauważać, a skomplikowane asany będą bardziej dostępne. Możesz postawić sobie jakiś konkretny cel – np. stanięcie na głowie, ale niekoniecznie dobrym pomysłem jest nadawanie temu ram czasowych. We wszystkim daj sobie czas i akceptację.

Opanowanie pozycji stanowiącej wyzwanie to zawsze fajny moment, zarówno dla ucznia, jak i nauczyciela, bo widać zmiany w ciele i głowie. Jednak joga to proces, który nie ma końca. Zawsze jest coś, co można zrobić inaczej, zrozumieć głębiej, podejść do danej asany od innej strony. Nie efekt jest ważny, a proces – bo joga to droga i cel w jednym. I to właśnie o zmiany w głowie chodzi nam najbardziej – o spokój, klarowność, umiejętność odpoczynku, akceptację trudności i granic. Asany praktykujemy po to, aby nasze ciało usprawniło się i umożliwiło wygodne wysiedzenie w medytacji.

Daj znać w komentarzu, dlaczego ty zdecydowałeś/aś przyjść na jogę?

Wcześniejsze posty